Ponoć ze służb się nie odchodzi. Co oznacza, że każda
dymisja szefa służby tajnej osłabia służbę oraz państwo, któremu owa służba
służy. Dlaczego? Bo oto przestaje się płacić facetowi, który dużo wie, i który
za pobieraną pensję prawdopodobnie był lojalny. Teraz już być nie musi. Staje
się obiektem do kupienia. Wystawioną na pokusy cenną zdobyczą dla przestępców,
szpiegów albo przynajmniej biznesu i zakulisowej polityki. Inaczej mówiąc -
Polska właśnie zaliczyła porażkę. Może nie taką wielką, może nic złego z tego
nie wyniknie. Ale zasada jest jedna: jak ktoś do służb wchodzi, powinien
wychodzić jako sędziwy starzec-emeryt. Każde inne rozstanie jest niedobre.
Dlatego, między innymi, tragedią jest, jeśli do służb trafia polityk typu
Kamińskiego czy Bondaryka, co to dziś agentem, jutro posłem, a pojutrze czort
wie czym. Panie Tusk, właśnie zaliczyłeś waść kolejną wpadkę jako premier.