Tak w ogóle to myślę, że w Polsce następuje taka
tendencja, jak na zachodzie, gdzie Niemiec, Anglik czy Holender byle jakiej
pracy nie weźmie. 2500 zł na rękę to dla młodego człowieka kropla w morzu
potrzeb, a 1600 zł brutto to sam nie wiem, co to ma być. Dlatego młody człowiek
jedzie za granice, do byle jakiej roboty, i zarabia. Te stawki na początek
pozwalają tam godnie żyć na dużo wyższym poziomie, niż w Polsce. Nie mówiąc o
tych, co tam pracują, a mieszkają u nas, bo to już w ogóle nie ma o czym gadać,
ani porównywać. Ci, którzy wskakują do lepszej roboty, już nie wracają i
sprowadzają tam rodziny.
To przykład, jak się ludzi puka w rogi. Facet mówi, że Francja to „kompletny bankrut", i wie co mówi. A pismaki: „że polityka budżetowa Francji nie funkcjonuje w oczekiwany sposób”. To tak, jakby we wrześniu 1939 r. prezydent Polski powiedział do obywateli, żeby nie zwracali uwagi na ludzi w dziwnych mundurach ze swastykami.