...Hans
von Arsch miał słabość do jeży. Lubił te małe krępe ciałka i nie przeszkadzały
mu nawet ich kolce w chwilach radosnych uniesień. Była to jego odskocznia od,
narzuconej przed laty przez rodziców, żony, u której na próżno próbował
doszukać się znamion istoty żywej i człekokształtnej. Zresztą większość
mężczyzn w miasteczku miała te same problemy. Rasowe Niemki bywały z racji
swojej natury z reguły nieoglądalne, a każde zbliżenie z nimi wiązało się z szokiem
i cierpieniem, a nierzadko kończyło i stryczkiem. Wymogi polityki prorodzinnej
zmuszały niejako do kontaktu z tymi... nazwijmy je umownie kobietami, a
socjalne korzyści choćby w części miały rekompensować debety w psychice
germańskich samców. Hormonalny zew natury zmuszał ich więc do poszukiwań
atrakcyjnych substytutów, i każdy radził sobie jak mógł.
Uczynni
islamscy koledzy wypożyczali niedrogo rogaciznę, sprawdzoną i przetestowaną
wielokrotnie; dziczyzna choć trudno chwytliwa także wabiła egzotyką erotycznych
przeżyć, a popyt na świnki morskie przekroczył najśmielsze oczekiwania, przez co
właściciel zoologicznego sklepu, na co dzień żyjący z gekonem, uzbierał na nowy
samochód. Juergen Nagel z kolei należał do nielicznych szczęśliwców, bo miał młodą, dwudziestoletnią żonę z Turcji, choć niewtajemniczeni powiadali, że jest jego babką. Nieważne. Grunt, że stanowiła dla oka desygnat kobiety, a i parasol było na czym powiesić, bo nos jej właściwych ku temu był kształtów. Szef straży pożarnej cenił sobie szopy pracze, bo kojarzyły mu się drugim członem nazwy z czynnościami domowego charakteru, i mimo iż żaden nie wyprał nawet jednej najmarniejszej pary skarpetek kapitan Haiz promieniał na twarzy każdego poranka. Każdy prawie mężczyzna w miasteczku wiedział więcej na temat zwierząt niźli niejeden dyrektor ogrodu zoologicznego. Krówka czy świnka, struś czy owieczka, nie było żadnych tajemnic. Żadne zwierzątko nie darło pyska, zazdrość dla nich nie istniała, i tylko osioł Stephena Molzera gdzieś tam w którymś momencie nasuwał skojarzenie do jego byłej żony...
Dla statystycznego Hansa
priorytetem życiowym bywa posiadanie michy pełnej, kapiącej tłuszczem, golonki,
siedmiu browarów z dyskontu i płyty DVD z historycznymi robinsonadami Olivera
Kahna. Zeżarcie golonki legitymuje pierdzenie o sile minimum 110 decybeli,
bekanie i opowiadanie debilnych, nieco już zleżałych dowcipów o polskich
złodziejach samochodów. Hans popuszcza ze śmiechu kał, podobnie zresztą jak
jego rozpierdziani kamraci. Z chwilą kiedy Hansi pojawia się na miejscu pracy,
myśli już jak je opuścić.
Do czasu przybycia obcokrajowców typu
gastarbeiter, statystyczny Hans miał problemy ze zrozumieniem pojęcia
"kobieta". Rasowe tamtejsze panie stanowiły desygnaty wszystkich nazw
stworzeń i zjawisk, ale nie pojęcia " kobiety". Z chwilą pojawienia
się słowiańskich niewiast, Iranek, kakaowych itp. Hansi przejrzał na oczy. Całe
te pierdoły o odbudowaniu gospodarki to nie do końca prawda. Niemieckim samcom
chodziło głównie o kobiety. O wzbogacenie lichych germańskich genów
pierwiastkiem piękna. Oczywiście z Turkami czy Arabami nieco przesadzili. Mały
Arab nie pragnie zostać strażakiem czy policjantem. On chce zostać szefem obozu
koncentracyjnego, którego stali pensjonariusze porozumiewają się po hebrajsku
lub są posiadaczami amerykańskich paszportów. Arabowie czy Turcy tolerują
młodych Niemców w szkołach, bo ojcowie tychże bulą na przybyszów i ich liczne
rodzeństwo całkiem niezły szmal. Póki płacą, wszystko jest OK. Kiedy liczba
żywych, oryginalnych Niemców w Niemczech spadnie, Arabowie, nienawykli do
pracy, zdechną z głodu lub wyjadą. Na wschód. Ale na razie nie mają tak źle.
Dzielą szkolne ławki z potomkami hurtowych ludobójców. Dla detalistów
dynamitowych to okazja do doszlifowania warsztatu pracy terrorysty, a w
przyszłości do rozszerzenia pakietu usług. Każdemu Arabowi imponuje rozmach z
jakim Adolf podszedł do rozwiązywania kwestii żydowskiej. To już nie samochód -
pułapka czy pas z dynamitem i parę nędznych ofiar...
Arabskie gry komputerowe lokują swego bohatera na
posadzie kierownika niemieckiego KZ (obóz koncentracyjny). Dzisiejszy Hans to dupowaty osobnik z
bebechami rozepchanymi przez piwo. Z dzisiejszą Helgą tworzą groteskową parę,
odlewanych po pijanemu, ogrodowych krasnali. Hitler, widząc taki materiał na
germańskich wojowników, rozstrzelałby się sam haubicą 88 mm. Rasa panów
kołtunieje od lat. To żadna tajemnica. Sytuację próbują ratować jeszcze
volksdeutsche, bardziej niemieccy, przeważnie w gębie, niż sami Niemcy. Na
próżno. Jeszcze ze trzydzieści lat i statystyczny Hans zostanie statystycznym
Ahmedem...
Rok 2034 - najpopularniejsze imiona niemieckie to Ahmed i Fatma.
2035 - statystyczna rodzina niemiecka posiada ośmioro dzieci.
2036 - Niemcy zajmują pierwsze miejsce pod względem pogłowia kóz.
2043- parlament niemiecki uchwalił ustawę o
ochronie ostatnich pięćdziesięciu niemieckich słów.
2056 - Berlin zmienia nazwę na
Kebabbum.
2089 - w lasach pod Redah (dawne Monachium) schwytano ostatniego
Niemca. Wszelkie próby porozumienia z nim spaliły na panewce. Wytrzymał aż 40
bezpośrednich trafień kamieniami.
2150 - archeolog Takhkar Barith odkrywa na zachód od Odry dziwaczny amulet z napisem BMW. Powstanie tajemniczych znaków naukowcy tłumaczą kaprysem proroka.
2250 - Ogólnoświatowy quiz:
Krasnoludki czy Germanie? Czyli która grupa istniała naprawdę, i dlaczego
krasnoludki?2150 - archeolog Takhkar Barith odkrywa na zachód od Odry dziwaczny amulet z napisem BMW. Powstanie tajemniczych znaków naukowcy tłumaczą kaprysem proroka.
I inne:
Statystyczna Niemka rodzi
1,8 dziecka, muzułmanka 8,1. Pomijam, że u muzułmanów tylko ostatni fajfus ma
jedną żonę. Może się zdarzyć, że sprawdzi się taki futurystyczny dowcip:
Jest rok 2112 koło Berlina, patrol POLIZEI zatrzymuje do kontroli samochód prowadzony przez starego Niemca. Policjant bierze jego dokumenty, i podchodząc do kolegi mówi zdumiony - "Zobacz Abdul, ale facet śmiesznie się nazywa - Helmut Miller"!
Jest rok 2112 koło Berlina, patrol POLIZEI zatrzymuje do kontroli samochód prowadzony przez starego Niemca. Policjant bierze jego dokumenty, i podchodząc do kolegi mówi zdumiony - "Zobacz Abdul, ale facet śmiesznie się nazywa - Helmut Miller"!
~
Zamiast się sprzeczać zróbmy
wielką orgię. Polacy, Niemcy, Turcy, Rosjanie. Proponuję Grunwald. Masa
alkoholu i ogólny chaos.