czwartek, 30 sierpnia 2012

~ Beznadziejny

Przez 20 lat pracowałem w tym 14 lat w jednym zakładzie w systemie 4 brygadowym czyli świątek, piątek i sobota, i nie była to lekka praca. Zarobki w ostatnich latach, jak na realia naszego kraju, nie były najgorsze - 1800zł na rękę plus czasami jakieś parę groszy dodatków. Do tego dorabiałem sobie, na ile wystarczyło sił, przy remontach mieszkań. Półtora roku temu firma upadła, straciłem prace oraz w tym samym czasie odeszła moja narzeczona. Wydawało mi się, że to najgorsze, co mogło mnie spotkać. Myliłem się. Po tych przeżyciach nie poddałem się; zacząłem intensywnie szukać pracy; przez rok pracowałem w kilku firmach.

Aby się nie rozpisywać, ogólnie powiem, że zarobek maksymalny, oczywiście po kilku miesiącach pracy za 1000zł, wyniósł 1400zł i żadnych perspektyw na jakiekolwiek możliwości, pomijając już, że praca 12 godzin, czasem więcej. Nadgodziny nie zapłacone, opłaty, czyli ZUS i inne takie, nie wiadomo czy płacone, i oczywiście poniżanie do granic możliwości - to mnie spotkało przez ten czas. Urząd pracy to oczywiście fikcja, o której nie warto nawet wspominać. Po tym czasie, po tych przejściach i próbie walki o wegetacje, nie życie, zaczynam się poddawać. Nie widzę już prawie swojej przyszłości. Nie widzę możliwości dalszej egzystencji w tym kraju, a na wyjazd za granice jestem za słaby.

Może ogólnie jestem słaby, pewnie nie jedna osoba w Polsce coraz częściej czuje bezradność; ja czuje ją w bardzo wysokim stopniu i widzę tylko jedno wyjście - zakończyć swój ciężki żywot. Opisałem to wszystko ponieważ mam nikłą nadzieje, że może po kilku zmarnowanych żywotach ktoś usłyszy głos ludzi nękanych w tym kraju totalna beznadzieją.


~ adam

Mam 30-stkę na karku, żyje w Polsce od 1983 roku, i od momentu kiedy zdobyłem świadomość swojego istnienia tj. w wieku 12-13 lat, kompletnie nie rozumiem co się w Polsce dzieje.


~ lklklk

1100 zł dostaje miesięcznie polski niewolnik! A sam raz - flaszka, fajki i bochenek chleba dziennie. Za okupacji na przymusowych robotach w Rzeszy była wyższa stopa życiowa (choćby dochodził darmowy kwaterunek)! To może wypowiedzmy wojnę i się poddajmy. Ofiar nie będzie, ale minimalna płaca wzrośnie!!!


~ Kleofas Wąsiarz

Wyznania LEMINGA: w 1942 żyłem w okupowanej Warszawie. Na konspiracje i młodzież w podziemiu patrzyłem jak na wariatów. Oczywiście podpisałem lojalkę władzy. Potem, w 1970, należałem do komunistów, żeby żyło mi się dobrze. "Nie wychylać się" - zapamiętałem napis na szybie okna pociągu. Chodziłem na pochody pierwszomajowe, ale raz napisałem flamastrem na drzwiach publicznego klozetu "Gierek nie wsiadaj na ruski rowerek". Przerażony stanem wojennym pozbyłem się fatalnego flamastra w 1981. Podpisałem wszystkie możliwe listy lojalności, dostałem awans, i doczekałem się "oddania władzy za pieniądze 1989", nazywanej Obradami Okrągłego Stołu. Teraz popieram kolejnego pana premiera i prezydenta, choć odważyłem się kiedyś napisać na forum GW - "postkomunizm tak, wypaczenia nie!" Tyle najadłem się strachu, że namierzą komputer mojego syna, że przysięgam uroczyście: był to pierwszy i ostatni raz.


~ Moko

Dziś rano obudził mnie pisk. Chodziłem po całym mieszkaniu sprawdzając, co to tak piszczy i nie znalazłem źródła - dopiero pan Miecugow z TVN24 uświadomił mnie, że to dobrobyt.

~

My zapomnieliśmy, że mamy orła w godle, a nie
konia z chomątem.


~

Nam lecieć nie kazano, wszedłem do kokpita
I spojrzałem na pole...trzeba brata spytać.
Jak przekonać pilota w mglistej atmosferze
By odwagą pokonał nieprzyjaciół wieżę,
Z której Moskal przez radio próbuje dyktować
Prezydentowi Polski - gdzie ma wylądować.
Przez mgłę dostrzeże prawdę człowiek wielkiej cnoty
Co przejrzał dziadów, małpy oraz palikoty.
I z czystym sercem powie, że mgły tej przyczyna
Tkwi w potajemnym spisku Tuska i Putina.
Chcą mnie z drogi zawrócić i wysłać do Mińska.
Już widzę jak się cieszy pewna morda świńska.
Lecz ja się nie ulęknę broniąc racji stanu.
Już raz mnie zaciągnęli do Azerbejdżanu.
Wylądujemy tutaj, żeby zbaranieli
Jak Tusk, kiedy wkroczyłem na salę w Brukseli.
A w najgorszym przypadku - śmierć na posterunku.
Przynajmniej cały naród nabierze szacunku.
Tylko by nie mówili "Lechu-Kamikadze",
Najlepiej jeśli jeszcze brata się poradzę.
"Jarku, jest pewien problem i wygląda ślisko.
Ruskie chcą nas skierować na inne lotnisko"
"Ależ to oczywista przecież oczywistość.
Że kłamią by nam zepsuć całą uroczystość.
Nie będzie nas kontroler wodził po manowcach.
Bo przecież to samolot na bazie bombowca.
Nawet gdy walnie w ziemie to się nie rozwali.
Powiedz wieży, że stoi gdzie zomowcy stali
Będziemy postępować tak jak było w planie.
Wiesz przecież co masz robić - Wykonać Zadanie.
A Błasik niech tam dobrze przypilnuje.
Zadzwoń ponownie do mnie jak już wylądujesz.
By Ci dodać otuchy - odmówię paciora,
I masz błogosławieństwo Ojca Dyrektora."
Czego nie powiedziano w tej rozmowie braci.
Że, by władzę odzyskać, trzeba czasem stracić.
"Gdybyś jednak wpakował rękę do nocnika.
Cały naród Cię uczci jako męczennika."